Wiadomości

Ks. Adam Parszywka został nowym przełożonym krakowskiej prowincji salezjanów. Będzie pełnił funkcję prowincjała także dla duchowych synów św. Jana Bosko, którzy pracują w diecezji bielsko-żywieckiej. Nowe zadanie musi – póki co – pogodzić z funkcją  szefa Biura Prasowego Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016.

Ks. Adam Parszywka pochodzi z Trzebuni koło Myślenic. Ma 46 lat. Jest absolwentem Technikum Leśnego. Przed wstąpieniem do salezjanów w 1992 roku zdążył jeszcze zdobyć doświadczenie zawodowe. Zasadniczym motywem wstąpienia do zgromadzenia była dla niego chęć pracy na misjach. Dlatego jeszcze jako kleryk wyjechał do Brazylii, gdzie pracę wśród Indian łączył ze studiami teologicznymi. Studia dokończył po powrocie do kraju. Tutaj również, w Krakowie, w 2001 roku przyjął święcenia kapłańskie.

Po krótkiej pracy w szkole w Świętochłowicach, władze zakonu powierzyły mu kierowanie Salezjańskim Wolontariatem Misyjnym „Młodzi Światu”. To zadanie wykonuje tak efektywnie, że na misje udaje mu się wysłać łącznie ponad 360 wolontariuszy.

Pasją, z której słynie ks. Parszywka jest motocykl. Wybór na inspektora krakowskiej prowincji salezjanów nastąpił tuż po zakończeniu zorganizowanej przez niego motocyklowej pielgrzymki do Rzymu, której uczestnicy zawieźli papieżowi Franciszkowi Iskrę Miłosierdzia z Łagiewnik. 180 zmotoryzowanych pątników wręczyło Franciszkowi także krzyż wykonany z części motocyklowych, kask z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego i kurtkę motocyklową z białej skóry, z logo Światowych Dni Młodzieży.

Towarzystwo św. Franciszka Salezego – jak oficjalnie brzmi nazwa zakonu – jest dziełem św. Jana Bosko. Salezjanie są zgromadzeniem czynnym, nastawionym głównie na pracę apostolską i misyjną, szczególnie ukierunkowaną na młodzież ubogą i opuszczoną. Salezjanie podejmują dzieła wychowawcze i duszpasterskie, zakładając oratoria, szkoły, bursy, ośrodki młodzieżowe i powołaniowe, domy wychowawcze, wydawnictwa i wiele innych. Do Polski przybyli na początku XX wieku. Pierwszą placówkę – prężnie działającą do dziś – założyli w Oświęcimiu. W diecezji Bielsko-Żywieckiej prowadzą ponadto parafie i ośrodki duszpasterskie w Szczyrku, Przyłękowie i Wiśle. Placówki salezjańskie z terenu Podbeskidzia podlegają krakowskiej inspektorii, której nowym przełożonym został ks. Adam Parszywka. Zastąpił na tym stanowisku ks. Dariusza Bartochę.

bielsko.gosc.pl

Już od czwartej rano młodzi wychowankowie "Nadziei", razem ze swoimi rodzicami, terapeutami i przyjaciółmi, przygotowywali mnóstwo atrakcji na 5. Piknik Rodzinny zorganizowany na 25. urodziny "Nadziei" w bielskim parku Słowackiego!

Jak co roku rozpoczęli niemal w samo południe - w ogromnym upale! Wszystkich powitał ks. Józef Walusiak - jeden z inicjatorów i współzałożycieli Fundacji Zapobiegania i Resocjalizacji Uzależnień "Nadzieja", która od 25 lat prowadzi m.in. Katolicki Ośrodek Wychowania i Terapii Młodzieży w bielskich Komorowicach. 5. Piknik Rodzinny z "Nadzieją" można było już uważać za otwarty!
 
Przyszli tu o czwartej rano (!) i aż do późnych godzin wieczornych, wychowankowie "Nadziei", ich rodzice, terapeuci i przyjaciele gościli w parku Słowackiego rzesze bielszczan, którym ani upał, ani chwilowa burza, ani nawet mecz Polska - Szwajcaria nie stanęły na przeszkodzie, by świętować 25. urodziny fundacji.
 
Zabawę rozpoczęło podsumowanie "Konkursu Plastycznego z Nadzieją" - młodsi i starsi laureaci odebrali zasłużone dyplomy i nagrody. Zaraz po ich na scenie swoje talenty prezentowali m.in. tancerze z grup: "Promenada", "Idea Dance", "Libere" i "Fuego Flamenco".
 
W parku młode mamy ze stowarzyszenia BuggyBym prowadziły zajęcia fitnessu dla rodziców z dziećmi w wózkach. Swoimi umiejętnościami popisywali się adepci sztuk walki, a w teatrze pod chmurką dzieci oklaskiwały spektakle teatralne. Kto chciał, brał udział w grze plenerowej "Skarb Nadziei", warsztatach rolkarskich, plastycznych. cyrkowych, mega grach planszowych.
 
Tuż obok sceny młodzi próbowali swoich sił na GOPR-owskiej ściance wspinaczkowej czy piramidzie strachu - wspinając się po ustawianych skrzynkach po napojach.
 
Całe rodziny podziwiały pokaz tresury psów i ratownictwa medycznego.
 
Najmłodsi oblegali stanowisko malowanie twarzy. A wszyscy - stoisko lodów i wypieków przygotowanych przez rodziców wychowanków "Nadziei", a także karczmę plenerową, gdzie czekały kiełbaski, placki ziemniaczane i frytki.
 
Wieczorem dla wszystkich wystąpiła Monika Kuszyńska, reprezentująca przed rokiem Polskę na finale Eurowizji, a zaraz po niej zachwyt wzbudziły pokaz tańca ognia i imponujące widowisko laserowe.
 
W czasie pikniku młodzież "Nadziei", jej terapeuci i przyjaciele z fundacji rozprowadzali cegiełki na rozbudowę ośrodka w Komorowicach. Każda zakupiona cegiełka brała udział w losowaniu wielu atrakcyjnych nagród. Wśród nich były m.in.: pobyty weekendowe w hotelu, bilety wstępu do parków atrakcji, wycieczka dla dwóch osób, kolacja w restauracji.
 
bielsko.gosc.pl

Buczkowice, Rajcza, Skoczów Górny Bór i Kończyce Małe w wielkim finale piłkarskim!

- Te pary starły się już ze sobą kolejny raz. Tym razem jednak Rajcza, po wspaniałym meczu finałowym, zdobyła drugie miejsce - mówi ks. Marcin Pomper. - Buczkowice znakomicie poprowadził do mistrzostwa ich kapitan - najlepszy piłkarz turnieju!

Czego życzą bielsko-żywieccy młodzi piłkarze-ministranci piłkarskiej reprezentacji Polski na Euro 2016? Tego, żeby przeżyli taki dzień pełen emocji jak oni sami w niedzielę 26 czerwca! Na stadionie lekkoatletycznym w Bielsku-Białej Wapienicy wzięli udział w ósmej edycji Letnich Finałów Turnieju Bosko Cup, który jest pomysłem ks. Marcina Pompera - dziś wikariusza w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kętach-Osiedlu. Razem z nim ministranckie zawody piłkarskie organizuje grupa wolontariuszy z niedawno założonego stowarzyszenia "Persette".
 
W tegorocznym turnieju o puchar św. Jana Bosko, wzięło udział dziesięć drużyn parafialnych: Buczkowice - parafia Przemienienia Pańskiego, Rajcza - św. Kazimierza Królewicza i św. Wawrzyńca, Skoczów-Górny Bór - Matki Bożej Różańcowej, Kończyce Małe - Narodzenia NMP,  Inwałd - Narodzenia NMP, Bystra Krakowska - Najdroższej Krwi Chrystusa, Kęty - NSPJ, Radziechowy - św. Marcina, Rycerka Górna - MB Nieustającej Pomocy o Brenna - św. Jana Chrzciciela.
 
W półfinałach Rajcza pokonała Kończyce Małe (1:2) zaś Buczkowice wygrały ze Skoczowem-Górnym Borem (2:0). Tuż przed meczem o mistrzostwo i o trzecie miejsce, na boisku spotkały się drużyny reprezentacji księży diecezji i opiekunów drużyn ministranckich. Zwyciężyli księża - aż 7:0! Na boisku trudno było nie zauważyć jak wszystko z siebie dawali zwłaszcza: ks. Zygmunt Mizia, ks. Roman Ciemiera, ks. Robert Kasprowski i ks. Marcin Pomper!
 
W czasie drugiej połowy meczu księży i opiekunów słoneczne dotychczas niebo zaciągnęło się ciężkimi chmurami i deszcz już nie opuścił zawodników do końca turnieju. Mimo to, nie słabły emocje! W pojedynku o trzecie miejsce spotkali się piłkarze ze Skoczowa-Górnego Boru z Kończycami Małymi. W regulaminowym czasie nie udało się rozstrzygnąć wyniku. Emocje sięgały tych z francuskiego meczu Polski ze Szwajcaria! Obyło się jednak bez rzutów karnych. W dogrywce skoczowianie pokonali swoich rywali 4:2!
 
W wielkim finale starli się - po raz kolejny - znakomicie znający się przeciwnicy: dotychczasowi wielokrotni triumfatorzy Bosko Cup: ministranci z Rajczy i depczący im po piętach koledzy z Buczkowic. Tym razem lepsi okazali się właśnie ci drudzy - po wspaniałym widowisku wygrali 4:0.
 
Na zakończenie pozostała już spektakularna oprawa mistrzowskiej dekoracji! Przy dźwiękach "We are the champions" i "Go West", na piłkarzy spadało złote konfetti! Nagrody otrzymały cztery najlepsze drużyny, najlepsza siódemka turnieju, najlepszy piłkarz, bramkarz i strzelec. Specjalna nagroda czekała też dla wolontariuszy Maltańskiej Służby Medycznej, którzy służyli pomocą wszystkim uczestnikom turnieju.
 
Okazałe, oryginalne puchary wręczali chłopcom prezesi stowarzyszenia "Persette" - ks. Marcin Pomper i Joanna Duda-Michalak. Nie zabrakło też cennych nagród dla całych drużyn i ich opiekunów: bilety wstępu do parku wodnego, na ściankę wspinaczkową i do kina.
 
Listę nagrodzonych otworzyli Wojtek i Ania - mali podawacze piłek!
 
Szczególne gratulacje ks. Pomper złożył Kacprowi Forysiowi - kapitanowi Buczkowic, który potrafił wspaniale kierować drużyną swoich kolegów podczas całego turnieju - na boisku i poza nim.
 
Rozgrywki zakończyli wspólną modlitwą dziękczynienia Panu Bogu za pomyślny przebieg całej sportowej zabawy. A na zwycięzców czekała jeszcze uroczysta kolacja.
 
Oto najlepsi 8. Letnich Finałów Turnieju Bosko Cup:
 
1. Buczkowice,
2. Rajcza,
3. Skoczów-Górny Bór,
4. Kończyce Małe.
Najlepszy piłkarz turnieju: Kacper Foryś (Buczkowice),
 
Najlepszy strzelec (8 bramek): Kacper Gawlas (Skoczów Górny Bór),
 
Najlepszy bramkarz: Grzegorz Jaworski (Buczkowice).
 
Najlepsza siódemka turnieju: Kacper Gawlas, Michał Padło, Bartosz Pilorz, Mikołaj Sadzikowski, Kacper Foryś, Andrzej Czulak i Patryk Sury.
 
Pod koniec wakacji drużyny Buczkowic i Rajczy spotkają się na Orliku w Jaworzu po raz kolejny - jako zwycięzcy zimowej i letniej edycji turnieju, powalczą o superpuchar Bosko Cup. Mecz poprzedzi zgrupowanie kadry diecezji w Centralnym Ośrodku Sportu w Szczyrku.
 
bielsko.gosc.pl

Szesnastu rowerzystów z Polski, Anglii i Stanów Zjednoczonych pokonuje 1100 km od Wrocławia do Krakowa - przez Beskidy i Tatry. Odwiedzają polskie hospicja, którym przekazują sprzęt potrzebny do opieki nad chorymi. Byli już w Bielsku-Białej!

Do Bielska-Białej zawitali po południu 28 czerwca - najpierw odwiedzili wolontariuszy stacjonarnego Hospicjum św. Jana Pawła II, które od października zacznie przyjmować pierwszych pacjentów, a następnie spotkali się z drużyną domowego Hospicjum św. Kamila w ich siedzibie przy salwatoriańskiej parafii NMP Królowej Polski. Stacjonarnemu hospicjum przekazali dwa koncentratory tlenu, zaś domowemu - koncentrator i specjalistyczne łóżko, bardzo pomocne w codziennej opiece nad ciężko chorymi podopiecznymi.
 
W obu miejscach zostali bardzo serdecznie ugoszczeni - wyjechali z bielskimi pamiątkami - m.in. piernikowymi Reksiami i statuetkami przyjaciół ruchu hospicyjnego.
 
Bielsko-Białą odwiedzili po raz szósty - w ubiegłym roku miasto nie znalazło się na trasie, gdyż rowerzyści przemierzali wschodnią ścianę Polski. Nie znaczy to, że zapomnieli o Podbeskidziu - oczywiście także przekazali swoje prezenty naszym hospicjom. Także we wtorek odwiedzili jeszcze skoczowskie Hospicjum "Otwarte drzwi", któremu podarowali dwa koncentratory tlenu. W środę będą w żywieckim Hospicjum św. Faustyny, któremu ofiarują koncentrator, kilka materacy przeciwodleżynowych i specjalistyczne środki opatrunkowe.
 
Choć pieniądze na konto fundacji spływają z różnych stron świata, sprzęt zakupuje ona w Polsce.
 
- Obecnie pod opieką mamy około 60-70 podopiecznych w Bielsku-Białej, powiatach bielskim, cieszyńskim i oświęcimskim. Pomocą służą nam też dwa szpitalne oddziały paliatywne w Wilkowicach i Bielsku-Białej - mówi lek. med. Anna Byrczek, założycielka Hospicjum św. Kamila. - Dzięki Fundacji Babci Aliny od początku jej istnienia, od 2010 roku otrzymaliśmy: siedem łóżek rehabilitacyjnych, 10 materacy przeciwodleżynowych, trzy koncentratory tlenu, 16 pulsoksymetrów, dwa zestawy do mycia głowy leżących pacjentów, system do masażu limfatycznego, wózek inwalidzki i ssak. To ogromna, bezinteresowna pomoc, za którą jesteśmy bardzo wdzięczni.
 
Uczestnicy rajdu: Polacy, Anglicy, Amerykanie - na co dzień mieszkają w różnych regionach Polski - od Gdańska, po Kraków, a także w Anglii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
 
Szesnastka rowerzystów zaprzyjaźnionych z Fundacją Babci Aliny, którą założyli mieszkający w Anglii i Kanadzie Ewa Holender i jej tato Janusz, po raz siódmy przemierza polskie drogi, żeby odwiedzić kolejne hospicja i przekazać im ufundowany przez fundację sprzęt medyczny: koncentratory tlenu, łóżka rehabilitacyjne, specjalistyczne odżywki dla dzieci, materace przeciwodleżynowe.
 
Patronuje im babcia Ewy i mama Janusza - zmarła przed kilkoma laty pani Alina, którą opiekowali się wolontariusze bielskiego Hospicjum św. Kamila. Żeby podziękować im za ich pracę, Ewa i Janusz wpadli na pomysł fundacji i corocznych rajdów rowerowych.
 
Wyruszyli w sobotę 25 czerwca we Wrocławiu. Do celu - do Krakowa dotrą w niedzielę 3 lipca. Odwiedzą jeszcze hospicja w Zakopanem, Nowym Sączu, Wiśniowej i Krakowie.
 
- Prostą drogą to oczywiście dużo mniej niż 1100 km, ale naszym uczestnikom marzyły się lotne premie, więc w tym roku po drodze zaliczymy wszystkie możliwe podjazdy w Beskidach i Tatrach - śmieje się Ewa Holender, dodając, że w kilka dni przeżyli już wszystkie ekstremalne warunki pogodowe - od upałów, po gradobicie i zaledwie kilka stopni powyżej zera.
 
A już jak najbardziej serio i ze wzruszeniem dodaje; - Dobrze wiemy jak bardzo potrzebne są takie miejsca jak hospicja. Zdajemy sobie też sprawę jak niezwyczajnymi ludźmi są wolontariusze hospicjów. Jesteśmy pełni podziwu i uznania dla tego, co robią przez cały rok, każdego dnia. My dokładamy tylko swoją małą cegiełkę - chcemy zwracać uwagę na tych właśnie ludzi. I ten raz w roku odwiedzamy kilka hospicjów, przekazując im to, co udało się nam zakupić.
 
Patronami honorowymi rajdu są Maja Włoszczowska - wicemistrzyni olimpijska z Pekinu, złota medalistka mistrzostw świata w wyścigu elity MTB, wielokrotna mistrzyni Europy oraz mistrzyni Polski w cross-country oraz Damian Zieliński - wielokrotny mistrz Polski i Europy w kolarstwie torowym.
bielsko.gosc.pl

Górale z Istebnej stanęli przed ołtarzem z sercami pełnymi wdzięczności za pasterza. Jezuita, misjonarz, który dotarł do nich trzy wieki temu na piechotę z Jabłonkowa, zostawił im skarb, którego pieczołowicie strzegą do dziś.

Dziękczynnej koncelebrowanej Eucharystii przewodniczył biskup Roman Pindel, a parafia Dobrego Pasterza podziękowała za misjonarza sprzed trzech wieków o. Leopolda Tempesa. Dziękowała wraz z proboszczem ks. kan. Tadeuszem Pietrzykiem, emerytowanym proboszczem ks. prał. Jerzym Patalongiem. Przy ołtarzu stanął też ks. Janusz Kiwak, proboszcz z Jabłonkowa, skąd przed trzema wiekami wędrował do Istebnej o. Tempes.
 
Jezuita o. Tempes dotarł do Istebnej 17 maja 1716 r., idąc pieszo z Jabłonkowa. Głoszeniem Ewangelii  i świadectwem życia tak porwał górali, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy zbudowali tu pierwszy kościół Dobrego Pasterza.
 
- Dziękujemy za o. Tempesa i za to ziarno wiary katolickiej, która tutaj zapuściła korzenie, wzrasta i owocuje - mówił ks. kan. Tadeusz Pietrzyk, witając przybyłych kapłanów i wiernych.
 
- Jesteśmy szczęśliwi, że to historyczne wydarzenie ma u nas taki wymiar i jesteśmy żywym Kościołem na istebniańskiej ziemi - zaznaczała Małgorzata Kiereś, podkreślając, że o. Tempes stworzył podwaliny dla życia religijnego górali z Istebnej, i najważniejszych elementów ich tożsamości, a jego dzieło pozostanie w sercach.
 
Pozostanie też pamiątkowa tablica, dedykowana o. Tempesowi, umieszczona w przedsionku kościoła, a także tablica pod figurą Matki Bożej przed świątynią, gdzie istebnianie zbudowali z o. Tempesem pierwszy kościół.
 
- Dziękujemy Bogu za powołanie o. Tempesa i jego wielkie dzieło, a także za przyjęcie tej wiary przez waszych przodków. Tutaj jego praca przyniosła niezwykły owoc i ma kontynuację do dzisiaj - mówił bp Pindel, dziękując kolejnym pokoleniom kapłanów i rodziców, przekazujących skarb wiary. - Prośmy, abyśmy tego dziedzictwa nie zmarnowali - dodawał bp Pindel.
 
Górale z Istebnej gremialnie przybyli w odświętnych regionalnych strojach, a zaśpiewał zespół "Istebna" z muzykami z Trójwsi. Zagrali m.in. Zbigniew Wałach i Jan Kaczmarzyk.
 
Jako dary ofiarne owcze sery przynieśli Henryk Kukuczka i Górale Śląscy, koronkę koniakowską - rodzina Renaty i Stanisława Zawadów, rzeźbę górala - Paweł Jałowiczor z Jaworzynki, a pamiątką jubileuszu, którą otrzymali od przedstawicieli Rady parafialnej bp Pindel i proboszcz ks. kan. Pietrzyk, była płaskorzeźba Dobrego Pasterza, wykonana przez istebniańskiego rzeźbiarza Bolesława Michałka.
 
Ks. kan. Tadeusz Pietrzyk, od kilku lat proboszcz w Istebnej, wciąż z podziwem odkrywa kolejne ślady o. Tempesa w pobożności swoich parafian. O nich, a także o postaci pierwszego duszpasterza, mówił wiernych podczas przygotowań do jubileuszu.
 
– Niewątpliwie na pierwszy plan wysuwa się tu miłość do Matki Bożej i przywiązanie do modlitwy różańcowej, której o. Leopold Tempes nauczył górali. I oni tę modlitwę naprawdę pokochali. Róż różańcowych w naszej parafii jest ponad dwadzieścia. Modlą się parafianie w każdym wieku: dorośli, młodzież i dzieci. Podobnie zresztą jest w całej Trójwsi: również w Koniakowie czy Jaworzynce – zaznacza ks. Pietrzyk. Wśród tych modlitewnych pamiątek jest również odmawiany i w kościele, i przy pracach w polu, "Anioł Pański".
 
Kiedy wędrował od domu do domu, katechizując kolejne rodziny, uczył modlitwy, zostawiał święte obrazy i kropielniczki z wodą święconą. Parafianie ogromną wagę przywiązują do tego, by koniecznie przeżegnać się wodą święconą i kropielnice są nie tylko przy kościelnych drzwiach, ale także w starszych domostwach.
 
- W pierwszych kazaniach o. Tempes często odwoływał się do Bożej Opatrzności i tak utrwaliła się na przykład tradycja intencji Mszy Świętych, w których w Istebnej często prosi się Pana Boga o urodzaje, choć prawdziwych gazdów jest tu już dzisiaj niewielu - dodaje ks. proboszcz Pietrzyk.
 
Zachowany w świątyni stary krzyż pielgrzymkowy z figurką Matki Bożej Frydeckiej przypomina, że bardzo żywe było tu pielgrzymowanie do Maryjnego sanktuarium we Frydku, które zapoczątkował właśnie o. Tempes.
 
Kiedy uniemożliwiła to granica, istebnianie ruszyli do Pani Jasnogórskiej i dziś najchętniej pielgrzymują w tym kierunku. Chcą jednak w tym roku jubileuszowym wrócić do starej tradycji i wybrać się do MB Frydeckiej.
bielsko.gosc.pl

Częstograj

Polecamy muzykę

Polecane audycje

Katechezy w Bazylice