Wiadomości

Piesza pielgrzymka diecezji bielsko-żywieckiej do Łagiewnik dotarła do celu. Prawie 2 tysiące pątników czwarty raz wędrowało pieszo od soboty 30 kwietnia z sanktuarium MB Bolesnej w Bielsku-Białej Hałcnowie. 

Do Łagiewnik wkroczyli z biało-czerwonymi flagami w rękach. - Taką flagę w pakiecie pielgrzyma otrzymał każdy uczestnik pielgrzymki - jako symbol naszej wdzięczności za chrzest Polski. W ten sposób chcemy podziękować za 1050. rocznicę chrztu naszej ojczyzny - tłumaczy Irena Papla, szefowa pielgrzymkowego biura organizacyjnego.
 
Wraz z bliskimi i parafianami, którzy dojechali 3 maja do sanktuarium Bożego Miłosierdzia, w Łagiewnikach witał ich bp Piotr Greger.
 
W Centrum św. Jana Pawła II prośby pielgrzymów zanoszone za wstawiennictwem św. Jana Pawła II odczytał ks. Mikołaj Szczygieł, główny przewodnik pielgrzymów. Po tym krótkim nabożeństwie za krzyżem wyruszyli w długiej kolumnie do św. Faustyny, by uczcić relikwie apostołki Bożego Miłosierdzia. Tam powitały ich siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia oraz honorowy kustosz sanktuarium - bp Jan Zając. 
 
Tu pielgrzymi cierpliwie czekali na dziedzińcu na swoją kolej, by wejść do kaplicy i ucałować relikwiarz oraz pomodlić się przed obrazem Pana Jezusa Miłosiernego.
 
Po odpoczynku zgromadzili się ponownie na modlitwę, tym razem już w sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie o 15.00 Irena Papla rozpoczęła Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
 
Po tym nabożeństwie pielgrzymi uczestniczyli we Mszy Świętej, koncelebrowanej pod przewodnictwem biskupa Piotra Gregera na zakończenie pielgrzymki. W homilii bp Greger wskazywał na wpisany na wniosek polskich biskupów do Litanii Loretańskiej tytuł Matki Bożej: Matka miłosierdzia, odnoszący się do udziału matki Chrystusa w dziele odkupienia człowieka.
 
- Ostatnia pielgrzymka św. Jana Pawła II do Polski w 2002 roku była czasem Aktu zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu wypowiedzianego w tej świątyni oraz Aktu zawierzenia Maryi, który mogliśmy usłyszeć w Kalwarii Zebrzydowskiej. Te dwie formuły modlitewne są pomostem łączącym owe spojrzenia na Tę, która jest Matką miłosierdzia. Ojciec Święty zwrócił się z modlitewną prośbą do Boga bogatego w miłosierdzie, by pozwolił wszystkim mieszkańcom ziemi doświadczyć ogromu miłosierdzia i w ten sposób na nowo odnaleźć prawdziwe źródło nadziei - przypominał bp Greger. Jak dodawał, to Maryja budzi w ludzkich sercach nadzieję i prowadzi do źródeł miłosierdzia.
 
- Tytuł Matka miłosierdzia doskonale oddaje klimat dzisiejszej liturgii, jest klamrą spinającą dwa istotne momenty wydarzenia kończącego IV pieszą pielgrzymkę wiernych naszej diecezji do Krakowa Łagiewnik. Zdecydowana większość uczestników tej Eucharystii przemierzała kolejne kilometry pieszo, pochylając się nad hasłem tegorocznej pielgrzymki pokrywającym się z myślą przewodnią trwającego w całym Kościele czasem Nadzwyczajnego Jubileuszu: Miłosierni jak Ojciec. Jest to zarazem przesłanie na czas peregrynacji Jezusa Miłosiernego, który w duchowym pochodzie nawiedza wszystkie wspólnoty parafialnej naszej diecezji. Na zakończenie pielgrzymki, przychodzimy do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w dniu, kiedy liturgia w Polsce obchodzi uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski - zaznaczał bp Greger.
 
Na zakończenie Eucharystii bp Greger odczytał słowa aktu zawierzenia Bożemu Miłosierdziu, wypowiedzianego przez św. Jana Pawła II w 2002 r. i udzielił pielgrzymom błogosławieństwa.
 

Rutynowy dyżur przy wyjściu grup pielgrzymkowych przerodził się w walkę o życie. Jeden z dwóch patroli Maltańskiej Służby Medycznej (MSM) towarzyszących pielgrzymom wędrującym pieszo z Bielska do Łagiewnik ocalił życie parafianki z podkrakowskiego Libertowa.

Karetka MSM podjechała pod kościół parafialny, żeby towarzyszyć wyjściu nocujących w Libertowie grup na trasę ostatniego odcinka pielgrzymki.
 
- Zawsze rano ktoś jeszcze czegoś potrzebuje, czasem plastra, czasem bandażu albo tabletki przeciwbólowej - mówi Mariusz Zawada, koordynator medyczny bezpieczeństwa pielgrzymki.
 
W kościele trwała jeszcze Msza św., gdy w drzwiach stanęła kobieta. Przy drugim kroku osunęła się po barierce i upadła.
 
Ratownicy wyskoczyli z karetki. Gdy stwierdzili brak oddechu i akcji serca, natychmiast przystąpili do reanimacji. Wkrótce poszkodowanej wrócił oddech, serce zaczęło samodzielnie pracować.
 
Kobietę przeniesiono do karetki MSM, gdzie wykonano podstawowe badania EKG i poziomu cukru. Ratownicy opiekowali się kobietą do chwili przybycia karetki Pogotowia Ratunkowego, która przewiozła ja do szpitala. Wtedy załoga MSM wróciła do swoich podstawowych obowiązków czyli zabezpieczenia pielgrzymki.
 
- Błyskawiczna pomoc jeśli nawet nie uratowała życia tej osoby, to na pewno ułatwiła późniejsze działania medyczne - przyznaje skromnie Mariusz Zawada.
 
Tegorocznej pieszej pielgrzymce do Łagiewnik towarzyszyło 30 wolontariuszy pomocy medycznej, w tym dwóch lekarzy i dwóch zawodowych ratowników medycznych, jedna pielęgniarka, 14 ratowników z dyplomem kursu podstawowej pomocy medycznej (KPP) oraz grupa wolontariuszy, związanych z Maltańską Służbą Medyczną, nie tylko z Kęt, ale także z Oświęcimia, Bielska-Białej, Nysy, Krakowa i Warszawy.
 
Maltańczykom pomagali także członkowie grup strzeleckich z Suchej Beskidzkiej i z Oświęcimia, z którymi MSM już od lat współpracuje przy zabezpieczeniu masowych imprez kulturalnych i religijnych. Do dyspozycji ratowników były też dwie odpowiednio wyposażone karetki.
 
Interwencji było sporo, na szczęście większość z nich nie wymagała podjęcia szczególnie trudnych działań. Najczęściej interweniowano w sprawach otarć, skręceń, odcisków, bólu, czasami także w trudnościach związanych z wydolnością i układem krążenia.
 
− Nie wszyscy mają wystarczającą kondycję, by podjąć wysiłek pójścia w pielgrzymce. Kilku osobom zaleciliśmy nawet powrót do domu - wyjaśnia koordynator medyczny.
 
Choć nie był upału, odnotowano wyjątkowo dużą liczbę przypadków odwodnienia.
- Brak upalnego słońca niektórzy odebrali jako znak, że nie trzeba dbać o napoje. W dodatku część pątników boi się o to, czy znajdzie toaletę - tłumaczy Mariusza Zawada. - Podczas rozmów okazywało się, że nieraz w ciągu całego dnia ktoś wypił pół butelki wody mineralnej, podczas gdy w tym czasie powinno się wypić około dwa litry płynów - dodaje.
 
Na szczęście interwencja w tym przypadku kończyła się piętnastominutową kroplówką i odwiezieniem transportowym mikrobusem na miejsce następnego postoju, skąd pielgrzymi ruszali już o własnych siłach w dalszą drogę.
 
Karetki MSM towarzyszyły pątnikom podczas wyjścia w trasę, w drodze oraz na miejscach, gdzie zorganizowano noclegi. Ratownicy byli do dyspozycji pielgrzymów praktycznie przez całą dobę. Nikogo z pątników nie trzeba przekonywać o konieczności tak zorganizowanej służby medycznej na czas trwania pieszej wędrówki.
 
- Pielgrzymi odwdzięczyli się nam, uczestnicząc w kweście na rzecz Maltańskiej Służby Medycznej - mówi Mariusz Zawada. - W drodze, do puszek zebraliśmy na naszą działalność statutową ponad 6 tys. zł. Dzięki temu prawdopodobnie kupimy defibrylator do karetki, której używamy w akcji - cieszy się koordynator medycznego zabezpieczenia pielgrzymki, który na co dzień jest zawodowym ratownikiem medycznym i zarazem szefem kęckiego oddziału MSM.
 

12 kleryków pochodzących z 10 parafii diecezji bielsko-żywieckiej przyjęło dziś w bielskiej katedrze św. Mikołaja święcenia diakonatu. Jednym z nich jest syn premier Beaty Szydło - Tymoteusz. Jego rodzice uczestniczyli w uroczystości.

- Wierny sługa słowa Bożego to jest pierwsze określenie waszego urzędu diakońskiego. Wypełniajcie tę misję wiernie i gorliwe. Przede wszystkim jednak według rozeznania Bożych zamiarów, cały czas w jedności z Kościołem, z biskupem, z miejscowym pasterzem parafii, a przede wszystkim z Bogiem, który was posyła i przygotowuje wam miejsca i czas, i ludzi, do których idziecie - mówił w bielskiej katedrze św. Mikołaja bp Roman Pindel kandydatom do święceń diakonatu - 12 alumnom V roku Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie.
 
Podczas Mszy św. 7 maja przy ołtarzu stanęli także: bp Piotr Greger, biskup senior Tadeusz Rakoczy, przełożeni z seminarium - wicerektor ks. Sławomir Kołata i ojciec duchowny ks. Kazimierz Duraj, a także proboszczowie parafii, z których pochodzą nowi diakoni.
 
Katedrę wypełnili najbliżsi diakonów: rodzice, rodzeństwo i przyjaciele oraz parafianie z miejsc, z których pochodzą. Wśród rodziców byli także rodzice przyjmującego święcenia kleryka Tymoteusza - premier Szydło z mężem Edwardem.
 
Słudzy słowa
 
W homilii, tuż przed obrzędem święceń, odwołując się do czytania z Dziejów Apostolskich o spotkaniu Filipa z dworzaninem etiopskim, bp Pindel mówił alumnom:
 
- Diakon  jest przede wszystkim sługą słowa Bożego. Niebawem zostaniecie posłani do parafii praktyki diakońskiej. Ogromną część czasu - większą część czasu - będziecie poświęcać na przygotowanie słowa Bożego - i w Kościele, i w szkole na lekcjach religii, a także podczas nabożeństw i różnych spotkań, w różnych grupach, do których zostaniecie posłani. Owszem, będziecie także posługiwać Eucharystii w czasie sprawowania jej przez prezbitera z racji rozdzielania Komunii w kościele czy przy nawiedzaniu chorych, ewentualnie w czasie nabożeństw z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Pewnie nie staniecie na czele zespołu charytatywnego ani nie będziecie mieli zbyt wielu osiągnięć w tej materii. Jaki więc wzór daje Filip z dzisiejszego czytania Dziejów Apostolskich na czas waszego posługiwania w Kościele, pomiędzy przyjętymi święceniami diakonatu a prezbiteratu?
 
Bp Pindel tłumaczył: - Nie wyczerpuje się posługa słowu Bożemu tylko w godzinach lekcji religii w szkole czy w przepowiadaniu słowa Bożego w kościele. Nieraz Bóg wzywa przez natchnienia, przez nieoczekiwane spotkania, przez wzywanie do tego, aby dać świadectwo wiary, aby się przyłączyć do człowieka, który jest na swojej drodze wiary. Być w tym miejscu, które Bóg wyznaczył, i pomóc temu człowiekowi, aby poznał słowo i uwierzył. Niezależnie od tekstu, który się czyta, od pytania, które postawi uczeń czy dorosły człowiek, odpowiedź ma zmierzać nie tylko do tłumaczenia na poziomie intelektualnym, ale ma prowadzić go do głębszej wiary.
 
Rocznik św. Jana Pawła II
 
Kandydaci złożyli przyrzeczenia celibatu, posłuszeństwa biskupowi, zobowiązali się do codziennej modlitwy brewiarzowej. Podczas obrzędu święceń biskup nakładał ręce na głowę każdego kandydata i modlił się nad nim. Wszyscy otrzymali jednakowe stuły i szatę diakonów - dalmatykę. Księga Ewangelii, jaką przekazał im biskup, jest znakiem posłania do głoszenia Dobrej Nowiny.
 
Na zakończenie liturgii w imieniu wszystkich diakonów jeden z nich - Michał Marek ze Szczyrku - dziękował biskupom, proboszczom, rodzicom i przyjaciołom za towarzyszenie im na drodze powołania. Diakoni wręczyli biskupowi także rocznikową stułę - widnieją na niej wizerunki Matki Bożej Matki Kościoła oraz papieski herb św. Jana Pawła II, patrona rocznika.
 
Obecni diakoni wstąpili do seminarium po koniec września 2011 roku, kilka miesięcy po beatyfikacji papieża Jana Pawła II.
 
Nowi diakoni diecezji bielsko-żywieckiej:
 
Krzysztof Adamski z parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Kozach,
 
Kamil Białożyt z parafii Imienia Najświętszej Maryi Panny w Kamesznicy,
 
Tomasz Chamera z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Międzybrodziu Żywieckim,
 
Wojciech Grzegorzek z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Pietrzykowicach,
 
Kamil Jurek z parafii św. Floriana w Żywcu-Zabłociu,
 
Wojciech Lach z parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach,
 
Filip Magiera z parafii z parafii św. Jakuba Apostoła w Rzykach,
 
Michał Marek z parafii św. Jakuba Apostoła w Szczyrku,
 
Tomasz Mikociak z parafii w. Floriana w Żywcu-Zabłociu,
 
Michał Styła z parafii św. Jakuba Apostoła w Rzykach,
 
Tymoteusz Szydło z parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Przecieszynie,
 
Mateusz Tomaszek z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Świnnej.
 

Budowniczy kościoła na Obszarach spocznie w rodzinnej Choczni. Msza św. pogrzebowa w Bielsku-Białej Komorowicach: niedziela 8 maja godz. 15:00.

Odszedł do Pana ks. Józef Zajda, budowniczy kościoła w bielskich Obszarach. 65-letni kapłan zmarł w pierwszy piątek, w Godzinie Miłosierdzia. Jego uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w święto Wniebowstąpienia Pańskiego.

Czciciel Pani Fatimskiej Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość Pożegnanie ks. Zajdy w Komorowicach.

− To znak łaski od Pana, na który w ludzkim przekonaniu trzeba sobie zasłużyć − zwrócił uwagę w okolicznościowym kazaniu ks. dr Stanisław Lubaszka, proboszcz z Milówki, przed laty współpracujący z ks. Zajdą jako wikariusz w parafii Matki Bożej Fatimskiej.

Jej budowaniu poświęcił dwadzieścia pięć lat swoje życia i kapłaństwa ks. Józef Zajda. Pochodził z podwadowickiej Choczni. Po ukończeniu szkoły podstawowej uczęszczał do liceum księży pijarów w Krakowie. Po maturze wstąpił do wyższego seminarium duchownego. W 1975 roku z rąk kard. Karola Wojtyły przyjął święcenia kapłańskie. Pracował jako wikariusz w powstającej parafii na Wzgórzach Krzesławickich w Krakowie. Później został przeniesiony do Kęt. Tutaj w odwecie za jedno z wielu patriotycznych kazań został pobity przez milicję.

Funkcjonariusze wtargnęli do jego mieszkania i napadli na niego. Lekarz, który dokonywał oględzin pobitego księdza stwierdził, że napaści dokonali fachowcy: wiedzieli jak zadawać ciosy, żeby na zewnątrz nie zostawić żadnych śladów. Przeniesiony z Kęt ks. Zajda pracował przez pewien czas jako wikariusz przy świątyni „Arka Pana” w Nowej Hucie Bieńczycach. Tutaj zdobył doświadczenie w budowaniu kościoła, połączonym z tworzeniem wspólnoty parafialnej. Zapewne tym faktem kierowały się władze kościelne, kierując ks. Zajdę w 1987 roku do parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach z poleceniem tworzeni nowej parafii na Obszarach - w tej części miasta, która leży na styku Komorowic, Hałcnowa i Białej.

Wprowadzenie do komorowickiego kościoła.   Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość Wprowadzenie do komorowickiego kościoła. Jeszcze w okresie opresyjnej polityki władz wobec Kościoła udało się zdobyć miejsce oraz niezbędne zezwolenia na budowę kościoła. Prace przebiegały błyskawicznie - tak, że już w 1991 roku parafia na Obszarach usamodzielniła się, a kard. Franciszek Macharski mianował ks. Zajdę jej pierwszym proboszczem.

Nowo zbudowany kościół dedykowano Matce Bożej Fatimskiej. Ks. Zajda nigdy nie miał nawet cienia wątpliwości co do tytułu kościoła. Z żywym kultem Fatimskiej Pani zetknął się jeszcze w Bieńczycach. Chciał, żeby Madonna objawiająca się portugalskim pastuszkom i przez nich niosąca światu orędzie pokuty i zbawienia czuwała nad wiernymi. Znakiem tego miał być nie tylko wystrój kościoła, ukazujący postać Maryi w tle słynnego cudu Słońca, ale także monumentalna statua Maryi, wykonana z błyszczącej w słońcu stali nierdzewnej, która wieńczy kościelną wieżę.

Chocznia: tutaj spoczął ks. Józef Zajda.   Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość Chocznia: tutaj spoczął ks. Józef Zajda. W 2002 roku ks. kanonik Józef Zajda przeszedł na wczesną emeryturę. Przez kolejne lata zmagał się z cierpieniem i chorobą. Mimo to wciąż aktywnie uczestniczył w życiu duszpasterskim. Był opiekunem duchowym kilkudziesięciu pielgrzymek do miejsc świętych, organizowanych przez katolickie biura podróży. Systematycznie odprawiał Msze św. w kościele św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach, najczęściej koncelebrując Eucharystię transmitowaną stąd na falach radia diecezjalnego „Anioł Beskidów”. Na co dzień a także w Adwencie i Wielkim Poście służył wiernym jako spowiednik. Dla wielu miejscowych parafian, z którymi zżył się w ciągu ponad ćwierćwiecza był ostoją i wsparciem w wymiarze modlitewnym i duchowym.

Kościół na Obszarach z Madonną na wieży.   Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość Kościół na Obszarach z Madonną na wieży. Ks. Józef Zajda zmarł w pierwszy piątek maja w godzinie Śmierci Jezusa, gdy w wielu miejscach rozbrzmiewa głos Koronki do Bożego Miłosierdzia Dwa dni później w komorowickim kościele św. Jana Chrzciciela rozpoczęły się obrzędu pożegnania, którym przewodniczył ordynariusz bielsko-żywiecki bp Roman Pindel. Następnego dnia ciało zmarłego przewieziono do rodzinnej Choczni.

Odprawionej tutaj Mszy św. przewodniczył pochodzący z Choczni biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek, zaś kazanie wygłosił także miejscowy rodak ks. prof. Edward Staniek. Ks. Józef Zajda został pochowany na cmentarzu w rodzinnej miejscowości, w miejscu spoczynku swojej matki, której był jedynym dzieckiem.

bielsko.gosc.pl

Częstograj

Polecamy muzykę

Polecane audycje

Katechezy w Bazylice