Wiadomości

Buczkowice, Rajcza, Skoczów Górny Bór i Kończyce Małe w wielkim finale piłkarskim!

- Te pary starły się już ze sobą kolejny raz. Tym razem jednak Rajcza, po wspaniałym meczu finałowym, zdobyła drugie miejsce - mówi ks. Marcin Pomper. - Buczkowice znakomicie poprowadził do mistrzostwa ich kapitan - najlepszy piłkarz turnieju!

Czego życzą bielsko-żywieccy młodzi piłkarze-ministranci piłkarskiej reprezentacji Polski na Euro 2016? Tego, żeby przeżyli taki dzień pełen emocji jak oni sami w niedzielę 26 czerwca! Na stadionie lekkoatletycznym w Bielsku-Białej Wapienicy wzięli udział w ósmej edycji Letnich Finałów Turnieju Bosko Cup, który jest pomysłem ks. Marcina Pompera - dziś wikariusza w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kętach-Osiedlu. Razem z nim ministranckie zawody piłkarskie organizuje grupa wolontariuszy z niedawno założonego stowarzyszenia "Persette".
 
W tegorocznym turnieju o puchar św. Jana Bosko, wzięło udział dziesięć drużyn parafialnych: Buczkowice - parafia Przemienienia Pańskiego, Rajcza - św. Kazimierza Królewicza i św. Wawrzyńca, Skoczów-Górny Bór - Matki Bożej Różańcowej, Kończyce Małe - Narodzenia NMP,  Inwałd - Narodzenia NMP, Bystra Krakowska - Najdroższej Krwi Chrystusa, Kęty - NSPJ, Radziechowy - św. Marcina, Rycerka Górna - MB Nieustającej Pomocy o Brenna - św. Jana Chrzciciela.
 
W półfinałach Rajcza pokonała Kończyce Małe (1:2) zaś Buczkowice wygrały ze Skoczowem-Górnym Borem (2:0). Tuż przed meczem o mistrzostwo i o trzecie miejsce, na boisku spotkały się drużyny reprezentacji księży diecezji i opiekunów drużyn ministranckich. Zwyciężyli księża - aż 7:0! Na boisku trudno było nie zauważyć jak wszystko z siebie dawali zwłaszcza: ks. Zygmunt Mizia, ks. Roman Ciemiera, ks. Robert Kasprowski i ks. Marcin Pomper!
 
W czasie drugiej połowy meczu księży i opiekunów słoneczne dotychczas niebo zaciągnęło się ciężkimi chmurami i deszcz już nie opuścił zawodników do końca turnieju. Mimo to, nie słabły emocje! W pojedynku o trzecie miejsce spotkali się piłkarze ze Skoczowa-Górnego Boru z Kończycami Małymi. W regulaminowym czasie nie udało się rozstrzygnąć wyniku. Emocje sięgały tych z francuskiego meczu Polski ze Szwajcaria! Obyło się jednak bez rzutów karnych. W dogrywce skoczowianie pokonali swoich rywali 4:2!
 
W wielkim finale starli się - po raz kolejny - znakomicie znający się przeciwnicy: dotychczasowi wielokrotni triumfatorzy Bosko Cup: ministranci z Rajczy i depczący im po piętach koledzy z Buczkowic. Tym razem lepsi okazali się właśnie ci drudzy - po wspaniałym widowisku wygrali 4:0.
 
Na zakończenie pozostała już spektakularna oprawa mistrzowskiej dekoracji! Przy dźwiękach "We are the champions" i "Go West", na piłkarzy spadało złote konfetti! Nagrody otrzymały cztery najlepsze drużyny, najlepsza siódemka turnieju, najlepszy piłkarz, bramkarz i strzelec. Specjalna nagroda czekała też dla wolontariuszy Maltańskiej Służby Medycznej, którzy służyli pomocą wszystkim uczestnikom turnieju.
 
Okazałe, oryginalne puchary wręczali chłopcom prezesi stowarzyszenia "Persette" - ks. Marcin Pomper i Joanna Duda-Michalak. Nie zabrakło też cennych nagród dla całych drużyn i ich opiekunów: bilety wstępu do parku wodnego, na ściankę wspinaczkową i do kina.
 
Listę nagrodzonych otworzyli Wojtek i Ania - mali podawacze piłek!
 
Szczególne gratulacje ks. Pomper złożył Kacprowi Forysiowi - kapitanowi Buczkowic, który potrafił wspaniale kierować drużyną swoich kolegów podczas całego turnieju - na boisku i poza nim.
 
Rozgrywki zakończyli wspólną modlitwą dziękczynienia Panu Bogu za pomyślny przebieg całej sportowej zabawy. A na zwycięzców czekała jeszcze uroczysta kolacja.
 
Oto najlepsi 8. Letnich Finałów Turnieju Bosko Cup:
 
1. Buczkowice,
2. Rajcza,
3. Skoczów-Górny Bór,
4. Kończyce Małe.
Najlepszy piłkarz turnieju: Kacper Foryś (Buczkowice),
 
Najlepszy strzelec (8 bramek): Kacper Gawlas (Skoczów Górny Bór),
 
Najlepszy bramkarz: Grzegorz Jaworski (Buczkowice).
 
Najlepsza siódemka turnieju: Kacper Gawlas, Michał Padło, Bartosz Pilorz, Mikołaj Sadzikowski, Kacper Foryś, Andrzej Czulak i Patryk Sury.
 
Pod koniec wakacji drużyny Buczkowic i Rajczy spotkają się na Orliku w Jaworzu po raz kolejny - jako zwycięzcy zimowej i letniej edycji turnieju, powalczą o superpuchar Bosko Cup. Mecz poprzedzi zgrupowanie kadry diecezji w Centralnym Ośrodku Sportu w Szczyrku.
 
bielsko.gosc.pl

Szesnastu rowerzystów z Polski, Anglii i Stanów Zjednoczonych pokonuje 1100 km od Wrocławia do Krakowa - przez Beskidy i Tatry. Odwiedzają polskie hospicja, którym przekazują sprzęt potrzebny do opieki nad chorymi. Byli już w Bielsku-Białej!

Do Bielska-Białej zawitali po południu 28 czerwca - najpierw odwiedzili wolontariuszy stacjonarnego Hospicjum św. Jana Pawła II, które od października zacznie przyjmować pierwszych pacjentów, a następnie spotkali się z drużyną domowego Hospicjum św. Kamila w ich siedzibie przy salwatoriańskiej parafii NMP Królowej Polski. Stacjonarnemu hospicjum przekazali dwa koncentratory tlenu, zaś domowemu - koncentrator i specjalistyczne łóżko, bardzo pomocne w codziennej opiece nad ciężko chorymi podopiecznymi.
 
W obu miejscach zostali bardzo serdecznie ugoszczeni - wyjechali z bielskimi pamiątkami - m.in. piernikowymi Reksiami i statuetkami przyjaciół ruchu hospicyjnego.
 
Bielsko-Białą odwiedzili po raz szósty - w ubiegłym roku miasto nie znalazło się na trasie, gdyż rowerzyści przemierzali wschodnią ścianę Polski. Nie znaczy to, że zapomnieli o Podbeskidziu - oczywiście także przekazali swoje prezenty naszym hospicjom. Także we wtorek odwiedzili jeszcze skoczowskie Hospicjum "Otwarte drzwi", któremu podarowali dwa koncentratory tlenu. W środę będą w żywieckim Hospicjum św. Faustyny, któremu ofiarują koncentrator, kilka materacy przeciwodleżynowych i specjalistyczne środki opatrunkowe.
 
Choć pieniądze na konto fundacji spływają z różnych stron świata, sprzęt zakupuje ona w Polsce.
 
- Obecnie pod opieką mamy około 60-70 podopiecznych w Bielsku-Białej, powiatach bielskim, cieszyńskim i oświęcimskim. Pomocą służą nam też dwa szpitalne oddziały paliatywne w Wilkowicach i Bielsku-Białej - mówi lek. med. Anna Byrczek, założycielka Hospicjum św. Kamila. - Dzięki Fundacji Babci Aliny od początku jej istnienia, od 2010 roku otrzymaliśmy: siedem łóżek rehabilitacyjnych, 10 materacy przeciwodleżynowych, trzy koncentratory tlenu, 16 pulsoksymetrów, dwa zestawy do mycia głowy leżących pacjentów, system do masażu limfatycznego, wózek inwalidzki i ssak. To ogromna, bezinteresowna pomoc, za którą jesteśmy bardzo wdzięczni.
 
Uczestnicy rajdu: Polacy, Anglicy, Amerykanie - na co dzień mieszkają w różnych regionach Polski - od Gdańska, po Kraków, a także w Anglii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
 
Szesnastka rowerzystów zaprzyjaźnionych z Fundacją Babci Aliny, którą założyli mieszkający w Anglii i Kanadzie Ewa Holender i jej tato Janusz, po raz siódmy przemierza polskie drogi, żeby odwiedzić kolejne hospicja i przekazać im ufundowany przez fundację sprzęt medyczny: koncentratory tlenu, łóżka rehabilitacyjne, specjalistyczne odżywki dla dzieci, materace przeciwodleżynowe.
 
Patronuje im babcia Ewy i mama Janusza - zmarła przed kilkoma laty pani Alina, którą opiekowali się wolontariusze bielskiego Hospicjum św. Kamila. Żeby podziękować im za ich pracę, Ewa i Janusz wpadli na pomysł fundacji i corocznych rajdów rowerowych.
 
Wyruszyli w sobotę 25 czerwca we Wrocławiu. Do celu - do Krakowa dotrą w niedzielę 3 lipca. Odwiedzą jeszcze hospicja w Zakopanem, Nowym Sączu, Wiśniowej i Krakowie.
 
- Prostą drogą to oczywiście dużo mniej niż 1100 km, ale naszym uczestnikom marzyły się lotne premie, więc w tym roku po drodze zaliczymy wszystkie możliwe podjazdy w Beskidach i Tatrach - śmieje się Ewa Holender, dodając, że w kilka dni przeżyli już wszystkie ekstremalne warunki pogodowe - od upałów, po gradobicie i zaledwie kilka stopni powyżej zera.
 
A już jak najbardziej serio i ze wzruszeniem dodaje; - Dobrze wiemy jak bardzo potrzebne są takie miejsca jak hospicja. Zdajemy sobie też sprawę jak niezwyczajnymi ludźmi są wolontariusze hospicjów. Jesteśmy pełni podziwu i uznania dla tego, co robią przez cały rok, każdego dnia. My dokładamy tylko swoją małą cegiełkę - chcemy zwracać uwagę na tych właśnie ludzi. I ten raz w roku odwiedzamy kilka hospicjów, przekazując im to, co udało się nam zakupić.
 
Patronami honorowymi rajdu są Maja Włoszczowska - wicemistrzyni olimpijska z Pekinu, złota medalistka mistrzostw świata w wyścigu elity MTB, wielokrotna mistrzyni Europy oraz mistrzyni Polski w cross-country oraz Damian Zieliński - wielokrotny mistrz Polski i Europy w kolarstwie torowym.
bielsko.gosc.pl

Górale z Istebnej stanęli przed ołtarzem z sercami pełnymi wdzięczności za pasterza. Jezuita, misjonarz, który dotarł do nich trzy wieki temu na piechotę z Jabłonkowa, zostawił im skarb, którego pieczołowicie strzegą do dziś.

Dziękczynnej koncelebrowanej Eucharystii przewodniczył biskup Roman Pindel, a parafia Dobrego Pasterza podziękowała za misjonarza sprzed trzech wieków o. Leopolda Tempesa. Dziękowała wraz z proboszczem ks. kan. Tadeuszem Pietrzykiem, emerytowanym proboszczem ks. prał. Jerzym Patalongiem. Przy ołtarzu stanął też ks. Janusz Kiwak, proboszcz z Jabłonkowa, skąd przed trzema wiekami wędrował do Istebnej o. Tempes.
 
Jezuita o. Tempes dotarł do Istebnej 17 maja 1716 r., idąc pieszo z Jabłonkowa. Głoszeniem Ewangelii  i świadectwem życia tak porwał górali, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy zbudowali tu pierwszy kościół Dobrego Pasterza.
 
- Dziękujemy za o. Tempesa i za to ziarno wiary katolickiej, która tutaj zapuściła korzenie, wzrasta i owocuje - mówił ks. kan. Tadeusz Pietrzyk, witając przybyłych kapłanów i wiernych.
 
- Jesteśmy szczęśliwi, że to historyczne wydarzenie ma u nas taki wymiar i jesteśmy żywym Kościołem na istebniańskiej ziemi - zaznaczała Małgorzata Kiereś, podkreślając, że o. Tempes stworzył podwaliny dla życia religijnego górali z Istebnej, i najważniejszych elementów ich tożsamości, a jego dzieło pozostanie w sercach.
 
Pozostanie też pamiątkowa tablica, dedykowana o. Tempesowi, umieszczona w przedsionku kościoła, a także tablica pod figurą Matki Bożej przed świątynią, gdzie istebnianie zbudowali z o. Tempesem pierwszy kościół.
 
- Dziękujemy Bogu za powołanie o. Tempesa i jego wielkie dzieło, a także za przyjęcie tej wiary przez waszych przodków. Tutaj jego praca przyniosła niezwykły owoc i ma kontynuację do dzisiaj - mówił bp Pindel, dziękując kolejnym pokoleniom kapłanów i rodziców, przekazujących skarb wiary. - Prośmy, abyśmy tego dziedzictwa nie zmarnowali - dodawał bp Pindel.
 
Górale z Istebnej gremialnie przybyli w odświętnych regionalnych strojach, a zaśpiewał zespół "Istebna" z muzykami z Trójwsi. Zagrali m.in. Zbigniew Wałach i Jan Kaczmarzyk.
 
Jako dary ofiarne owcze sery przynieśli Henryk Kukuczka i Górale Śląscy, koronkę koniakowską - rodzina Renaty i Stanisława Zawadów, rzeźbę górala - Paweł Jałowiczor z Jaworzynki, a pamiątką jubileuszu, którą otrzymali od przedstawicieli Rady parafialnej bp Pindel i proboszcz ks. kan. Pietrzyk, była płaskorzeźba Dobrego Pasterza, wykonana przez istebniańskiego rzeźbiarza Bolesława Michałka.
 
Ks. kan. Tadeusz Pietrzyk, od kilku lat proboszcz w Istebnej, wciąż z podziwem odkrywa kolejne ślady o. Tempesa w pobożności swoich parafian. O nich, a także o postaci pierwszego duszpasterza, mówił wiernych podczas przygotowań do jubileuszu.
 
– Niewątpliwie na pierwszy plan wysuwa się tu miłość do Matki Bożej i przywiązanie do modlitwy różańcowej, której o. Leopold Tempes nauczył górali. I oni tę modlitwę naprawdę pokochali. Róż różańcowych w naszej parafii jest ponad dwadzieścia. Modlą się parafianie w każdym wieku: dorośli, młodzież i dzieci. Podobnie zresztą jest w całej Trójwsi: również w Koniakowie czy Jaworzynce – zaznacza ks. Pietrzyk. Wśród tych modlitewnych pamiątek jest również odmawiany i w kościele, i przy pracach w polu, "Anioł Pański".
 
Kiedy wędrował od domu do domu, katechizując kolejne rodziny, uczył modlitwy, zostawiał święte obrazy i kropielniczki z wodą święconą. Parafianie ogromną wagę przywiązują do tego, by koniecznie przeżegnać się wodą święconą i kropielnice są nie tylko przy kościelnych drzwiach, ale także w starszych domostwach.
 
- W pierwszych kazaniach o. Tempes często odwoływał się do Bożej Opatrzności i tak utrwaliła się na przykład tradycja intencji Mszy Świętych, w których w Istebnej często prosi się Pana Boga o urodzaje, choć prawdziwych gazdów jest tu już dzisiaj niewielu - dodaje ks. proboszcz Pietrzyk.
 
Zachowany w świątyni stary krzyż pielgrzymkowy z figurką Matki Bożej Frydeckiej przypomina, że bardzo żywe było tu pielgrzymowanie do Maryjnego sanktuarium we Frydku, które zapoczątkował właśnie o. Tempes.
 
Kiedy uniemożliwiła to granica, istebnianie ruszyli do Pani Jasnogórskiej i dziś najchętniej pielgrzymują w tym kierunku. Chcą jednak w tym roku jubileuszowym wrócić do starej tradycji i wybrać się do MB Frydeckiej.
bielsko.gosc.pl

Transmisja w naszym programie w sobotę 2 lipca od godz. 10:00.

Kościół Nawiedzenia NMP w Bielsku-Białej-Hałcnowie znakiem jedności z papieżem.

Częstograj

Polecamy muzykę

Polecane audycje

Katechezy w Bazylice