Ewangelie opisują wiele posiłków i uczt z udziałem Jezusa. Co takiego było w tej jednej, zwanej Ostatnią Wieczerzą, że stała się tak wyjątkowa?

O tym mówił bp Roman Pindel wieczorem w Wielki Czwartek w bielskiej katedrze św. Mikołaja.

Biskup Roman Pindel przewodniczył liturgii Wieczerzy Pańskiej, sprawowanej w bielskiej katedrze św. Mikołaja wraz z kapłanami pracującymi w parafii katedralnej. Podczas homilii zaprosił do refleksji nad tym, co takiego było w tej jednej wieczerzy Jezusa z Apostołami, że tak bardzo zapadła ona nie tylko w ich pamięć, ale i całego Kościoła, następnie - na wzór Chrystusa z Wieczernika - obmył nogi dwunastu mężczyznom, a na zakończenie liturgii przeniósł Najświętszy Sakrament do "ciemnicy".

- Gromadzimy się dzisiaj w kościołach wieczorem dlatego, że jedna z uczt spożywanych przez Jezusa, pozostała w pamięci Apostołów tak bardzo, że oni przekazali swoim uczniom, aby dalej - z pokolenia na pokolenia - przykazywali, że trzeba tę ucztę powtarzać aż do końca świata - mówił bp Pindel w katedrze. - Ewangelie opisują różne posiłki, które Jezus spożywał w bardzo różnych okolicznościach - od przyjęcia weselnego w Kanie Galilejskiej po poranny posiłek z ryby i chleba po swoim Zmartwychwstaniu. Były to przyjęcia urządzane przez przyjaciół Jezusa, znajomych, notabli, szanowanych faryzeuszy, a czasami przez nawróconych grzeszników czy powołanych przez Jezusa albo też posiłki spożywane na wolnej przestrzeni. Z tych wszystkich przyjęć i posiłków, opisanych w Ewangelii, jednak wyróżnia się ta uczta wieczorna, którą nazywamy Ostatnią Wieczerzą, a która z zamierzenia Jezusa, miała być najważniejszą w Jego życiu, ale też najważniejszą wieczerzą, jaką będzie powtarzał Kościół.

Jak tłumaczył biskup, wieczerza była spożywana w Jerozolimie, kiedy Żydzi przygotowywali się do najważniejszej uczty religijnej w roku - Paschy: - Ta uczta zawierała pewne elementy Paschy żydowskiej, po to aby ukazać jeszcze wyraźniej, że religijny charakter Ostatniej Wieczerzy jest daleko inny, bogatszy, głębszy i ważniejszy, niż nawet wieczerza wspominająca ocalenie Żydów z niewoli egipskiej.

Uczniowie zapamiętali trzy szczególne momenty wieczerzy: - Po pierwsze - mówił bp Pindel -  Jezus uczynił gest wyjątkowy, a następnie wyjaśnił, dlaczego to właśnie zrobił - sam umył wszystkim uczniom nogi, zanim rozpoczęła się uczta. Po drugie - wziął  używane w czasie uczty pospolite produkty jak chleb i wino, a następnie stwierdził, że stanowią one Jego Ciało i Krew. Po trzecie - przykazał zgromadzonym Apostołom, a więc wybranym uczniom, kontynuację swojego dzieła, aby powtarzali tę wieczerzę na Jego pamiątkę.

Jak wyjaśniał biskup, w geście umycia nóg, nie chodzi o zmycie brudu, ale o przekonanie do takiej przemiany serca, aby ten, który umywa nogi, jak i świadkowie tego gestu, stali się gotowi służyć innym, zwłaszcza tym, którym trudno jest służyć.

Wierzymy, że wyświęcony kapłan, wypowiadający słowa nad chlebem i winem tak skutecznie, jak tego pragnie Jezus: - Wszyscy zaś faktycznie przyjmują Ciało i Krew Chrystusa Zmartwychwstałego z takimi skutkami, jakich pragnie Jezus dla tego, który z wiarą przystępuje do Komunii. Dlatego też przyjmujemy ten chleb, który stał się ciałem Chrystusa nie wtedy, kiedy jesteśmy głodni, ale godni jego przyjęcia, a więc wolni od grzechu ciężkiego.

Słowa i gesty Jezusa powtarzamy nie tylko w niedziele, ale i w dni powszednie, powstrzymując się od sprawowania Eucharystii tylko w dzień śmieci Jezusa na krzyżu - w Wielki Piątek.

- Z jednej strony uczestniczymy w Eucharystii, a z drugiej pamiętamy o tym przykazaniu miłości tak zademonstrowanym przez Jezusa. Pamiętamy też, że od czasu odejścia Jezusa do Ojca, aż do Jego powtórnego przyjścia na końcu czasu, każde powtarzanie Wieczerzy Pańskiej, to głoszenie śmierci Jezusa aż przyjdzie i to przywoływanie Jego obecności wśród tych, którzy w Niego wierzą, Jego oczekują i wyznają… - mówił biskup, podsumowując: - Niech trwa w nas dziękczynienie, a wyraża się ono w sprawowaniu radosnym sercem tej Eucharystii, którą Chrystus nam zostawił i polecił sprawować. I niech dramatyzm wydarzeń Wielkiego Czwartku i tragizm Wielkiego Piątku, nas nie zasmuca. To cena naszego zbawienia, ale też miara miłości, jaką ma Bóg do człowieka. A nam pozostaje być wdzięcznym Bogu, że znalazł nam takiego Odkupiciela.

bielsko.gosc.pl