Udziałem w EDK postanowili rozpocząć swoje przeżywanie Triduum Paschalnego.

I tak już zostało... W Zamarskach z krzyżami na nocną wyprawę po górach wyruszyli w Wielki Czwartek wieczorem.

Od początku nad ich przygotowaniem czuwa Przemysław Żebrok, lider rejonu Zamarski, na co dzień szafarz Najświętszego Sakrament w Zamarskach. Odpowiedział na inicjatywę ks. Jacka Stryczka kilka lat temu natychmiast, gdy się o niej dowiedział.

- Kiedy tylko odbywało się pierwsze organizacyjne spotkanie zainteresowanych, już tam był i od razu się zaangażował - wspomina ks. kan. Piotr Beczała, proboszcz w Zamarskach. - Dołączyło kilku sympatyków, a teraz już chodzi coraz więcej osób. Wszystkie informacje umieszczamy na parafialnej stronie, EDK ma też swoją, więc ta informacja się rozchodzi i dołącza sporo osób spoza parafii - takich, którzy nie boją się wyzwań, bo trasy są trudne. Przejście na Matyskę przy zimowej śnieżycy, która panowała kilka lat temu, okazywało się nieraz nie do przejścia...
 
Prawie 50 km naprawdę ekstremalnego marszu, ze sporymi różnicami wysokości na trasie, wybrali uczestnicy EDK idący z Zamarsk do Radziechów, na Matyskę. Krócej szli ci, którzy wybrali trasę do sanktuarium NMP Królowej Polski w Szczyrku na Górce: 35 km.

- Ponieważ chętnych dołącza co roku coraz więcej, postanowiliśmy zwiększyć ilość tras, żeby zachować właściwy charakter EDK: żeby była taka, jak powinna i dawała szansę na to samotne pokonywanie drogi - tłumaczy Przemysław Żebrok.

Około 48 km drogi, mieli przed sobą edk-owicze kierujący się do sanktuarium św. Jakuba we Frydku-Mistku w Czechach. Powstała jeszcze jedna, nowa trasa: z Zamarsk na Stecówkę. Prowadzi grzbietem Małej Czantorii, Stożka, Soszów przez Kubalonkę - do kościółka MB Fatimskiej. Ma 40 km i dużo różnic wysokości do pokonania.

Deszczowa i chłodna aura nie rozpieszczała. - Nie ma się czego bać. Mamy dobre buty na nogach, termoaktywne ubrania, więc i tak jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji niż Pan Jezus, który szedł dwa tysiące lat temu - mówił ze spokojem Przemysław Żebrok, zakładając plecak przed drogą na Stecówkę. Pozostali wędrowcy, zaopatrzeni w mapy i teksty rozważań, wyruszali jeszcze w grupkach spod kościoła w Zamarskach na tę długą noc marszu i modlitwy. Później były godziny w milczeniu i samotności.

- Jest w tej formie Drogi Krzyżowej niesamowita siła. Wybraliśmy się w tym roku po raz pierwszy na EDK: z Istebnej przed tygodniem. Była próba sił i prawdziwe zmęczenie. Ale trzy dni później już wiedzieliśmy, że chcemy tego więcej, bo to naprawdę oczyszcza naszego ducha na spotkanie z Bogiem. Dziś traktujemy to jako dobre przygotowanie do Triduum Paschalnego i Zmartwychwstania Pańskiego. Więc znowu wyruszamy z krzyżem, żeby się wyciszyć, uspokoić - tłumaczyli wychodzący z Zamarsk młodzi pielgrzymi z Istebnej: Paulina Kupczyk, Marcelina Heczko, Wojtek Ligocki i Tadeusz Papierzyński.

zobacz galerię zdjeć TUTAJ.

bielsko.gosc.pl