Leszek Śliwa w najnowszym "Gościu Niedzielnym" pisze o obrazie Chrystusa Króla Adama Styki.

Chrystus w lewej ręce dzierży berło i kładzie je na kuli ziemskiej, a prawą trzyma w geście znanym z ikon przedstawiających Go jako Pantokratora.

To czytelne znaki, że jest on królem świata. Jednocześnie jednak Jego twarz wyraża coś innego… Złocista korona na skroniach Zbawiciela to korona cierniowa. Jego oczy wzniesione są do nieba w niemej modlitwie. Jest rok 1944. Na świecie szaleje straszliwa wojna i Chrystus cierpi razem z ludźmi.

Autor obrazu Adam Styka długo zastanawiał się, jak namalować Chrystusa Króla, kiedy otrzymał zlecenie na ten obraz od warszawskich pallotynów. Inspiracją stało się dla niego tragiczne wydarzenie w jego rodzinie: syn artysty został aresztowany przez Niemców.

Styka postanowił przedstawić Chrystusa w chwili Przemienienia na Górze Tabor. Dlatego towarzyszą Mu Eliasz (z lewej) i Mojżesz. Eliasz reprezentuje wszystkich proroków Starego Testamentu, którzy zapowiadali nadejście Mesjasza. Mojżesz, który otrzymał Prawo od Boga Ojca, zapewnia swoją obecnością, że Jezus to Prawo wypełnia. Chrystus ubrany jest w rozświetloną białą szatę. Artysta dodał mu jednak czerwony płaszcz. To nawiązanie do polskich barw narodowych staje się zrozumiałe, gdy połączymy je z koroną cierniową i modlitwą Zbawiciela. Domyślamy się, że to modlitwa za umęczony naród polski.

Obraz wydaje się nietypowy. Przyczyną jest świadome połączenie przez artystę w jednym dziele kilku motywów ikonograficznych. Ręce Chrystusa nawiązują do przedstawień Go jako króla, rozmodlona twarz do modlitwy w Ogrójcu, korona cierniowa do obrazów Ecce Homo, a rozświetlona szata i obecność Mojżesza i Eliasza – do przedstawień Przemienienia Pańskiego.

14 stycznia 2007 r. obraz spłonął. Wierną kopię wykonał Krzysztof Antoni Kudelski. Została ona poświęcona 25 listopada 2007 r. w Uroczystość Chrystusa Króla.